Wiara

Ks. Jerzy Popiełuszko. Od Ogrójca po Golgotę

19 października 1984 r. ks. Jerzy Popiełuszko udał się do Bydgoszczy na zaproszenie z tamtejszej parafii. Droga powrotna stała się początkiem jego męczeństwa – ceny, którą przyszło mu zapłacić za „pszeniczne ziarno prawdy” zasiewane w sercu uciemiężonego narodu.

Tego dnia ks. Jerzy Popiełuszko nie czuł się najlepiej. Od dłuższego czasu dokuczała mu gorączka i dolegliwości grypowe. Chcąc jednak dotrzymać danego słowa, zdecydował się na wyjazd do Bydgoszczy, aby tam sprawować Eucharystię i poprowadzić nabożeństwo różańcowe.

Wraz ze swoim kierowcą, Waldemarem Chrostowskim, przebyli około trzystukilometrową trasę ze stolicy. Towarzysz podróży księdza – tuż po opuszczeniu Warszawy – zauważył śledzący ich samochód z trzema mężczyznami w środku.

Modlitwa w „Ogrójcu”

Po dotarciu do celu podróży proboszcz bydgoskiej parafii – w związku z obecnością podejrzanych mężczyzn – odradzał ks. Popiełuszce głoszenie homilii podczas mszy świętej, ale prosił o przewodniczenie nabożeństwu różańcowemu. Był to piątkowy wieczór, więc rozważano tajemnice bolesne. Wycieńczony wysoką temperaturą ks. Jerzy modlił się:

[…] chcemy wziąć swój krzyż, krzyż naszej codziennej pracy, naszych znojów, naszych problemów i pójść drogą Chrystusa na Kalwarię”.

Oprawcy ze złością na twarzy słuchali każdego słowa kapłana, nie potrafiąc ich znieść. Po zakończeniu modlitwy ks. Popiełuszko odmówił noclegu, aby móc zdążyć na poranną mszę w swojej parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie.

Około godziny 21:00 ks. Jerzy Popiełuszko z kierowcą wyruszyli więc w drogę powrotną. Po raz kolejny tuż po opuszczeniu miasta dostrzegli jadący za nimi samochód, który nieustannie oślepiał ich światłami, a ostatecznie wyprzedził i wezwał do zatrzymania. Ks. Jerzy poprosił wówczas swojego kierowcę, aby się zatrzymał, uważając całe zajście za zwykłą kontrolę drogową. Zjechali więc na pobocze – gdzieś w okolicach między Bydgoszczą a Toruniem.

Z podejrzanego samochodu wysiadło trzech mężczyzn, z których jeden był ubrany w mundur milicyjny. To właśnie on nakazał przyjacielowi ks. Popiełuszki opuszczenie pojazdu w celu przeprowadzenia kontroli trzeźwości. W samochodzie oprawców został skuty i zakneblowany. Wtedy napastnicy – funkcjonariusze IV Departamentu MSW – zaatakowali księdza, który wołał: „Panowie, co wy robicie, jak wy mnie traktujecie?!”.

Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pojmać. Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pochwyciliście Mnie.

(Mk 14, 48-49)
Pomnik upamiętniający prawdopodobne miejsce porwania ks. Jerzego Popiełuszki

Ciemnica i biczowanie

Skatowanego i związanego, na wpół żywego kapłana, oprawcy wrzucili do ciemnicy bagażnika. Waldemarowi Chrostowskiemu udało się jednak uciec podczas jazdy. Miał wyskoczyć z pędzącego samochodu, a kajdanki na jego rękach w niewytłumaczalny sposób pęknąć.

Relacje zmarłego w 2021 roku kierowcy ks. Popiełuszki wzbudzały wiele kontrowersji. Pojawiały się głosy ekspertów, którzy jednoznacznie wskazywali, że przy tak dużej prędkości samochodu, wyskok z jadącego pojazdu może kosztować życie, a co najmniej spowodować poważne obrażenia. Wielu z nich nie dowierza też samoistnemu rozpięciu kajdanek. Chrostowski był nawet oskarżany, że współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.

Można również zakładać, że te trudne do wyjaśnienia okoliczności były wynikiem działania Opatrzności. Niepodważalne są jednak fakty, że to właśnie jego osoba była głównym źródłem informacji dotyczących porwania księdza.

Prześladowcy w swoich zeznaniach kilkukrotnie przyznawali, że bili księdza drewnianymi narzędziami. „Nadmieniam, że przy każdym postoju, kiedy tylko Popiełuszko się ruszał, zawsze był bity drewnianą pałką” ­– zeznawał Leszek Pękala, jeden z oprawców.

Część prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej postawiła tezę wskazującą, że Popiełuszko został przewieziony do jednego z bunkrów w okolicy Kazunia i torturowany przez kilka dni. Pojawiały się także informacje, że całą „akcją” kierowali oficerowie rosyjskich służb wywiadowczych GRU. Jednak postanowieniem sądu w procesie toruńskim, przyjęto znaną nam dzisiaj wersję wydarzeń. Czy kiedyś dowiemy się całej prawdy?

Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.

(Iz 50, 6)
Miejsce pamięci kapelana Solidarności przy tamie we Włocławku, źródło: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Tama1-2.jpg

Włocławska „Golgota”

Umęczonego kapłana przywieziono nad tamę we Włocławku. Oprawcy związali księdza Popiełuszkę w taki sposób, aby każdy ruch zaciskał pętlę na jego szyi. Usta zakleili plastrem, a do nóg przywiązali worek wypełniony kamieniami. Tak skrępowanego wrzucili do Zalewu Wiślanego, prawdopodobnie tuż przed północą. Nie jest wiadome, czy ksiądz jeszcze żył.

Zwłoki męczennika wyłowiono kilkanaście dni później (30 października). Sekcja wykazała ślady torturowania i licznych ran na ciele, zadanych głównie drewnianą pałką.

Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.

(Łk 23, 34)

Jego pogrzeb zgromadził kilkaset tysięcy wiernych i stał się wielką manifestacją antykomunistyczną. Ciało ks. Jerzego pochowano przy kościele pw. św. Stanisława Kostki w Warszawie, a jego grób stał się celem licznych pielgrzymów z Polski i całego świata – wśród nich m.in. Jana Pawła II i Margaret Thatcher.

Uroczystości beatyfikacyjne męczennika odbyły się 6 czerwca 2010 roku na placu Piłsudskiego w Warszawie. Obecnie trwa proces kanonizacyjny, którego zakończenia z niecierpliwością wyczekujemy.

Grób bł. ks. Jerzego Popiełuszki

„Obowiązek chrześcijanina – to stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Bo za prawdę się płaci. Tylko plewy nic nie kosztują, za pszeniczne ziarno prawdy trzeba czasami zapłacić” (bł. ks. Jerzy Popiełuszko).

Artykuł powstał głównie w oparciu na książce Bernarda Briena „Jerzy Popiełuszko. Prawda przeciw totalitaryzmowi”.

Czytaj więcej:

Redaktor prowadzący portalu SIEJMY.PL

Moje artykuły »

Newsletter

Raz w miesiącu: email z nowym numerem Siejmy