Święto św. Mateusza, apostoła i ewangelisty, powołanego przez Chrystusa w komorze celnej to dobra okazja do rozmowy o takich tematach jak podatki, kwestie społeczno-ekonomiczne i ich aspekty moralne. Warto wiedzieć, że św. Mateusz jest patronem urzędników skarbowych, a jego wspomnienie jest corocznie obchodzone w Polsce jako Dzień Krajowej Administracji Skarbowej.
Z ks. dr. Jackiem Gniadkiem SVD, misjonarzem werbistą, doktorem teologii moralnej, udzielającym się publicystycznie m.in. w tematyce społecznej i ekonomicznej rozmawia Piotr Ziemecki.
Piotr Ziemecki: Co Pismo Święte mówi o podatkach i daninach na rzecz państwa?
Ks. dr Jacek Gniadek SVD: Jezus mówi, że Bogu należy oddać, co boskie, a cezarowi, co cesarskie. Święty Paweł w liście do Rzymian mówi, że mamy być posłuszni prawowitej władzy i płacić podatki. Ale w Księdze Przysłów mamy krytykę nadmiernego opodatkowania. W dosłownym tłumaczeniu czytamy, że król umacnia kraj sprawiedliwością, a niszczy je ten, kto podatkami uciska. W pierwszej Księdze Samuela Izraelici domagają się od proroka, aby ustanowił im króla, ale prorok ostrzega ich, że władca będzie ich wyzyskiwał, nakładając na nich podatki.
Katechizm w par. 2240 mówi nam, że uległość wobec władzy i współodpowiedzialność za dobro wspólne wymagają z moralnego punktu widzenia płacenia podatków – zatem zgodnie z nauczaniem Kościoła, co do zasady, płacenie podatków jest naszym moralnym obowiązkiem.
Jest moralny obowiązek, ale nie płacenie każdego podatku i każdemu. Człowiek ma być uległy władzy, ale władza według św. Pawła – te słowa o uległości pochodzą z listu do Rzymian – oznacza władzę legalną, opartą na autorytecie, który pochodzi od Boga, a nie od ludzi. Nie oznacza to więc automatycznie, że każda władza demokratyczna ma taki mandat. Inną sprawą jest wysokość podatku i jego rodzaj. Podatek dochodowy jest karaniem za przedsiębiorczość. Był wprowadzony np. pod koniec XVIII w. w Wielkiej Brytani, ale parlament wkrótce go zlikwidował. Uznał, że taki podatek jest ciężarem zbyt ohydnym, gdyż zmusza podatnika do ujawnienia jego stanu finansów i kontaktów handlowych przed urzędnikiem podatkowym.
Jezus nie mówi nam bezpośrednio, jaki wysokie powinny być podatki, ale warto podkreślić, że pytanie faryzeuszy dotyczyło podatku pogłównego. Pada tu greckie słowo „kensos”, które oznacza pogłówne, ale zostało przetłumaczone jako podatek. W czasach Jezusa zwykły człowiek płacił kilka denarów podatku rocznie, a jeden denar to była ówczesna dniówka.
Czy istnieje zatem jakaś granica, po której przekroczeniu obciążenia podatkowe nakładane na obywatela możemy uznać już za niemoralne?
Zdrowy rozsądek podpowiada, że podatek sprawiedliwy to podatek niski i na określone cele. Pokazuje to również krzywa Laffera. Na początku wzrost opodatkowania przynosi wzrost wpływów do budżetu, ale po przekroczeniu pewnego poziomu wpływy te spadają. Kaznodzieje często mówią na ambonie, że unikanie płacenia podatków jest grzechem. Interesujące, że nigdy nie mówią o tym, gdzie jest górna granica opodatkowania, której nie można przekroczyć. A co z posłem, który głosuje w Sejmie ciągle za nałożeniem nowych podatków. Czy on nie grzeszy?
Kapitalizm, zasiłki i społeczne nauczanie Kościoła
Wielu często stara się włożyć społeczne nauczanie Kościoła w pewne ustalone schematy myśli ekonomicznej. Czy według Księdza „modelowy” katolik to gospodarczy liberał, socjalista, czy ktoś pośrodku? A może w ogóle powinniśmy zaniechać takiego kategoryzowania w odniesieniu do nauczania Kościoła?
Nauka społeczna Kościoła nie jest „trzecią drogą” między kapitalizmem a marksizmem. Jest pogłębioną refleksją nad ludzkim działaniem w świetle Ewangelii. W encyklice „Centesimu annus” Jan Paweł II odrzuca socjalizm, gdyż zawiera on w sobie błąd antropologiczny i rozpatruje człowieka jako zwykły element mechanizmu ekonomiczno-społecznego. Papież opowiada się za kapitalizmem, czyli za wolnym i przedsiębiorczym działaniem człowieka ujętym w ramy prawne. Ponieważ nazwa kapitalizm niesie ze sobą różne negatywne konotacje, Jan Paweł ll woli mówić o wolnej ekonomii lub ekonomii przedsiębiorczości. Dzisiaj pojawia się nowy pomysł na trzecią drogę, a jest nim idea kapitalizmu inkluzywnego. Kapitalizmu nie potrzeba jednak poprawiać. Przedsiębiorca zamknięty na potrzeby drugiego człowieka nie będzie dobrze odpowiadał na życzenia klientów i nie odniesie na rynku sukcesu.
Żyjemy w czasach ciągłego rozbudowywania systemu świadczeń socjalnych, a równocześnie na każdym kroku podkreśla się wagę indywidualnej przedsiębiorczości i uczciwego bogacenia się. Jak pogodzić te dwie kwestie? Czy możemy w ogóle rozpatrywać te dwie sprawy w kategoriach moralnych, tzn. że np. bardziej moralnym jest zarabianie na własne utrzymanie bez względu na okoliczności niż pobieranie świadczeń socjalnych? A może zależy to od indywidualnej sytuacji? Co w takim razie z powszechnymi programami socjalnymi (jak choćby zakorzenione w Polsce świadczenie 800+ na każde dziecko)?
Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy, która zakłada podwyższenie od przyszłego roku świadczenia 500+ do 800 zł. Świadczenie to, kiedy wprowadzono je po raz pierwszy, miało w swoich założeniach przełożyć się na większą liczbę urodzeń. Od zwiększania świadczeń socjalnych nie przybędzie jednak dzieci, podobnie jak od podniesienia płacy minimalnej nie przybędzie bogactwa.
Zobacz też: Rzecz o pieniądzach
Dlaczego pobieranie świadczeń socjalnych może być niemoralne? Dla realizacji tego celu współczesne państwo nakłada na swoich obywateli wysokie podatki i trudno zgodzić się z tym, aby niedobrowolny i wysoki transfer dochodów od obywatela do państwa był czymś normalnym z moralnego punktu widzenia.
Jan Paweł II w encyklice „Centesimus annus” mówi, że człowiek odkrywa swoją godność, kiedy ma możliwości zarabiania na życie dzięki własnej przedsiębiorczości. Zasiłki socjalne uzależniają człowieka od państwa i zabijają w nim ducha przedsiębiorczości. Dzisiaj pojawia się nowe wyzwanie i jest nim bezwarunkowy dochód gwarantowany. To idea, która w swoim założeniu ma zapewnić każdemu obywatelowi stałą „pensję” wypłacaną przez państwo. Zdrowy rozsadek podpowiada, że pomysł ten jest niebezpieczny. Skoro ten dochód ma być gwarantowany, to ktoś musi go zagwarantować. Jeśli ma to być rząd, to jest błędne koło, gdyż rząd nie ma swoich pieniędzy, tylko te, które odbierze podatnikom, więc ktoś musi pracować. Jeśli ktoś musi na kogoś pracować, to staje się on niewolnikiem tego, na którego pracuje. To postawienie chrześcijańskiej tradycyjnej moralności na głowie. Św. Paweł nauczał, że kto nie chce pracować, niech też nie je.
Czy w naszym kraju oraz w zglobalizowanym świecie mamy współcześnie do czynienia z „niesprawiedliwością społeczną”? W czym się ona objawia? Jak rozumie Ksiądz to pojęcie?
Jeśli według klasycznej definicji sprawiedliwość polega na stałej i trwałej woli oddawania Bogu i bliźniemu tego, co im się słusznie należy, to sprawiedliwością jest traktowanie każdego jako osobę wolną i rozumną, a niesprawiedliwością jest ograniczanie przez państwo ludzkiej przedsiębiorczości i wolności.
Czy sądzi Ksiądz, że takie tematy jak migracja ludności, ochrona środowiska, czy choćby wspomniane nierówności gospodarcze/społeczne pomiędzy krajami w zglobalizowanym świecie, zdominują i zdeterminują nauczanie społeczne Kościoła w XXI wieku?
Są to tematy, które już zdominowały katolicką naukę społeczną. Sam temat nie determinuje jednak tego, jak Kościół rozumie człowieka. W katolickiej nauce społecznej człowiek jest podmiotem i tak być powinien traktowany. Jako osoba wolna, rozumna i transcendentna, czyli realizująca swoje cele. Tematy te mogą być co najwyżej nowymi wyzwaniami, z którymi musi sobie poradzić. I tak np. zmuszanie do przejścia na czystą energię jest niemoralne. Nikt nie może być do tego zmuszony. To pozbawiłoby kraje rozwijające się taniej energii elektrycznej potrzebnej do wydźwignięcia się z ubóstwa. Nierówny i często niesprawiedliwy rozwój świata wywołuje migracje. Nikt nie powinien być jednak do niej zmuszony. Jest prawo do emigracji, ale powinno być też prawo do tego, by pozostać w swoim kraju i normalnie w nim żyć, czyli prawo do nieemigrowania.
Nierówności gospodarcze w tym świecie są pochodną ludzkich wolnych wyborów i wprowadzenie dochodu gwarantowanego nie rozwiąże tego problemu. Papież Benedykt XVI w encyklice o nadziei „Spe salvi” napisał, że świat bez wolności nie będzie nigdy światem lepszym. Świat podrzuca nam tematy, ale Kościół musi proponować rozwiązania, które szanują ludzką godność i odpowiadają jego nadprzyrodzonemu celowi.
Jak zatem nie zagubić się we współczesności – we wszystkich wyzwaniach społecznych i ekonomicznych, które stoją przed katolikami (szczególnie młodymi, wybierającymi swoją ścieżkę kariery itp.). Istnieje przecież ryzyko, że chęć posiadania i bogacenia się (dla samego faktu pomnażania majątku), zastąpi to, co naprawdę istotne – choćby relację z Panem Bogiem i drugim człowiekiem.
Należy ciągle pracować nad własną skalą wartości. Na pierwszym miejscu musimy postawić Boga, który jest celem, a wszystko inne jest środkiem, który pomaga nam ten cel osiągnąć. Młody człowiek musi nauczyć się poruszać w świecie, gdzie od nadmiaru dóbr materialnych można dostać zawrotu głowy. Należy nauczyć się odróżniać potrzeby sztuczne od rzeczywistych. Nie wszystko jest dobre i potrzebne dla naszego zbawienia.
Dzisiaj wielu chrześcijan zrezygnowało z ascezy, a warto do niej powrócić. Słowo „asceza” wywodzi się od greckiego czasownika „pracować, ćwiczyć się”. Nikt nie przebiegnie maratonu bez uprzedniego odpowiedniego treningu, a życie jest takim właśnie biegiem długodystansowym. Należy pamiętać, że pożądliwości rodzą się w naszej głowie, a rzeczy w tym świecie są neutralne. To my nadajemy im wartość ze względu na cel. Tego musimy się nauczyć, porządkując własną piramidę wartości, aby odpowiadała wartościom, w które wierzymy. To pozwoli nam poruszać się swobodnie w tym świecie, aby dokonywać właściwych wyborów. Chrześcijańska asceza to nic innego jak kształtowanie cnoty umiarkowania. To ona pozwala ukierunkować wszystkie ludzkie instynkty i pragnienia na cel metafizyczny, którym jest Bóg.