Chociaż nie miał łatwego życia, wszystkie swoje troski oddawał Jezusowi i Matce Bożej. Powierzał im całą swoją ufność. To jemu Chrystus podyktował modlitwę, która jest uważana za jedną z najskuteczniejszych. Akt zawierzenia „Jezu, Ty się tym zajmij!”, doceniło wielu. Kim był o. Dolindo Ruotolo?
Uczucie zagubienia pojawia się przez całe nasze życie. Człowiek może zgubić się we własnych myślach, uczuciach, relacjach i całym życiu. Szukając światełka w tunelu, które pomoże znaleźć sens, chwytamy się wszystkiego, co zobaczymy, nie zważając, czy aby na pewno dobrze trafiliśmy.
Jak zatem znaleźć sens istnienia, własne powołanie – drogę, którą powinniśmy kroczyć, żeby żyć szczęśliwie i nie czuć się wybrakowani? Odpowiedź może kryć się w prostych słowach: Jezu, Ty się tym zajmij.
Pozwól Mu przejąć ster
Czy nie jest tak, że chcielibyśmy wszystko zrobić po swojemu, by nikt nie psuł naszych planów, a nie daj Boże, je całkowicie zmienił? To zrozumiałe, że chcemy być kowalami własnego losu. Jednak w pewnym momencie, kiedy wszystko się psuje, biegniemy od razu do Boga, ale zaznaczając w naszej modlitwie, aby wszystko naprawił tak, jak my tego chcemy.
Jezus przychodzi nam z odsieczą, podaje pomocną dłoń, ale prosi o jedno – o zaufanie. To niby tak niewiele, a jednak często staje się czymś pozornie niemożliwym. Zaufanie Jezusowi wiąże się z całkowitym powierzeniem mu swoich trosk i problemów – oddaniem pełnej kontroli nad swoim życiem. Wystarczy powiedzieć – Jezu, Ty się tym zajmij.
Jednak wtedy pojawia się przeszkoda w naszych umysłach: „pomóż mi, ale po mojemu, bo ja wiem lepiej, co jest dla mnie odpowiednie”. Ale czy na pewno wiem lepiej? Czy nie dlatego właśnie zwróciłem się o pomoc do Boga, bo wiem dobrze, że On jest kluczem do szczęścia?
Skazany na ból
Dolindo Ruotolo bez wątpienia potwierdziłby, jak wielkie znaczenie ma obecność Jezusa w życiu człowieka. Urodzony w 1882 roku w Neapolu, jako jeden z jedenaściorga dzieci Raphaela i Silvi Valle, wcale nie miał łatwego życia. W dzieciństwie był wielokrotnie bity przez swojego ojca za nawet drobne błędy.
„Bił mnie za każdym razem, kiedy nie potrafiłem powtórzyć literek. I nie wolno mi było nawet pisnąć. Ból musiałem znosić w ciszy„.
o. Dolindo Ruotolo
Można by powiedzieć, że jego Ojciec od początku chciał naznaczyć go cierpieniem, nadając mu imię Dolindo, czyli „ból”. Niestety cierpienia Ruotolo ciągnęły się dalej, i w szkole i później w kapłaństwie, jednak on nigdy się nie poddał i oddawał wszystkie swoje cierpienia Matce Bożej i Jezusowi. Z powodu rozwodu rodziców i braku funduszy na utrzymanie, wysłano go do katolickiej szkoły z internatem.
Nauka szła mu średnio, można nawet powiedzieć, że tragicznie. Swoje problemy oddawał w ręce Maryi, powtarzając: „Pomóż mi, jeśli mam zostać księdzem”. Jego prośby wysłuchano, ponieważ po pewnym czasie z łatwością przyswajał wiedzę teologiczną, nawet kiedy reszta przedmiotów nadal sprawiała mu trudności. W 1901 roku złożył śluby zakonne, a w 1905 roku przyjął święcenia kapłańskie.
Mimo bólu żył dla innych
Posługa franciszkanina nie należała do najłatwiejszych. Zaledwie dwa lata po przyjęciu święceń został wystawiony na próbę. Jego zadaniem było sprawdzenie prawdziwości doświadczeń mistycznych jasnowidzącej Serafiny. O. Dolindo po zbadaniu sprawy doszedł do wniosku, że nie może uznać relacji kobiety za fałszywe, za co został ukarany. Okazało się, że decyzja nie spodobała się biskupowi, który podjął decyzję o jego zawieszeniu w pełnieniu funkcji kapłańskich za głoszenie herezji. Ponadto został wysłany na badania psychiatryczne i odprawiano nad nim egzorcyzmy.
Ks. Ruotolo słynął z rozdawania obrazków ze świętymi, na których dopisywał jedno lub dwa zdania. Pocztówki (immaginette) wysyłał pod różne adresy, a to, co przez nie przekazywał, umacniało i pokrzepiało ich adresatów. Jego słowa zawsze trafiały idealnie w serce człowieka i napełniało je miłością do Jezusa i Maryi.
Ojciec Pio, Jan Paweł II i komunizm
Zadziwiające jest to, że zarówno o. Pio jak i o. Dolindo posiadali ten sam dar wglądu do ludzkich dusz. Chociaż rozmawiali ze sobą tylko chwilę, więź, jaka między nimi powstała, szczególnie w sferze duchowej, była bardzo mocna. Ojciec Pio często zwracał się do przybywających z Neapolu z niezrozumieniem, dlaczego przychodzą do niego, skoro mają „świętego kapłana” u siebie.
„Odprawiony z kwitkiem” został pewien neapolitański adwokat i jego przyjaciel hrabia Witold Laskowski. Polak zrezygnował z rady o. Pio i nie udał się do ks. Dolindo. Nie przeszkodziło to jednak, aby ich drogi się skrzyżowały.
W 1965 roku Laskowski odebrał informacje na temat trudnej sytuacji w ojczyźnie. Nie czekał ani chwili dłużej i zaczął modlić się do Matki Najświętszej o pomoc dla kraju. Nie zabrakło przy tym prośby o wstawiennictwo ks. Ruotolo. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. W przeciągu kilku dni otrzymał obrazek z wizerunkiem Maryi, której nadawcą był neapolitański ksiądz. Na jego odwrocie widniały słowa zapowiadające, że przybędzie nowy Jan, który będzie kluczem do uwolnienia Polski z komunizmu. Słowa te nabrały większego sensu kiedy pod koniec lat 70. XX wieku papieżem został Jan Paweł II, a przepowiednia całkowicie wypełniła się w 1989 roku, wraz z upadkiem komunizmu.
Tak proste, a tak trudne: „Jezu, Ty się tym zajmij”
Dlaczego modlitwa „Jezu, Ty się tym zajmij” jest uważana za jedną z bardziej skutecznych? Jak twierdził ks. Dolindo, podyktował mu ją sam Chrystus. Jej znaczenie podkreśla wielu wiernych, którzy powtarzając te kilka słów, uzyskali wypraszane łaski.
Objawienie Chrystusa o. Dolindo miało mieć miejsce w 58. urodziny franciszkanina, czyli 6 października 1940 roku. Treść aktu zawierzenia przybliża sens modlitwy i wyjaśnia, dlaczego sam Jezus, jest kluczem do rozwiązania każdego problemu. Słowa „Jezu, Ty się tym zajmij” wypowiedziane z wiarą i całkowitym oddaniem Bogu, potrafią zdziałać cuda i wyprowadzić człowieka z trudności po ludzku niemożliwych do rozwiązania.
„Kiedy przyjdziesz do mojego grobu, zapukaj”
Ostatnie lata włoskiego mistyka nie należały do najłatwiejszych. Jego ciało zostało częściowo sparaliżowane 1 listopada 1960 roku. Nie przeszkodziło mu to w dalszej posłudze i głoszeniu nawet do ośmiu kazań dziennie. Przemierzał ulice podparty prawą dłonią o laskę, w lewej zaś trzymając torbę z kamieniami, które określał jako „skarby do zbawienia dusz”.
Ksiądz Dolindo zmarł 19 listopada 1970 roku. Jak podaje jeden ze świadków – odszedł z uśmiechem na twarzy. Podobno nad jego łóżkiem unosił się zapach lilii, a jego rany zostały uleczone. O. Ruotolo spoczywa w Neapolu, w kościele Matki Bożej z Lourdes i św. Józefa. Nad jego grobem widnieje sentencja „Kiedy przyjdziesz do mojego grobu, zapukaj. Nawet zza grobu odpowiem ci: ufaj Bogu”. Nic dziwnego więc, że słowa modlitwy Jezu, Ty się tym zajmij, od razu kojarzymy z postacią ks. Dolindo, a „pukania do jego grobu” nie ustają.