Wszyscy jesteśmy grzesznikami i każdemu z nas można coś zarzucić. Jednak to właśnie niedoskonali mają głosić Ewangelię, bo są wybrani przez Pana. Powołani do bycia świadkami nie są tylko księża i zakonnicy, ale również wszyscy pozostali wierni.
Ewangelia (Mk 16, 15-20)
Jezus, ukazawszy się Jedenastu, powiedział do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie».
Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.
Rozważanie
Czy jesteśmy wybrani do głoszenia?
Zanim Pan Jezus posłał apostołów, to wyrzucał im brak wiary. Oto zdanie tuż przed Ewangelią:
W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego.
Mk 16, 14
Wynikają z tego co najmniej dwie rzeczy. Pierwsza: Pan Jezus nie posyła uczniów idealnych, ale takimi jacy są, tzn. z ich wadami, przywarami, a nawet brakiem wiary(!), bo wie, że Duch Święty dopełni wszystkiego. Nie oznacza to, że stworzy ich nowymi. Gdyby tak się stało, to byłby to właśnie brak akceptacji i ostatecznie potwierdzenie, że człowiek taki jaki jest nie jest w stanie głosić Ewangelii. Byłby to pretekst do wiecznego wymawiania się. Duch Święty będzie rodził owoce przez ich słowo, ale On będzie (i jest) tym, który działa, porusza serca, pociesza strapionych. Dlatego głosić może każdy, bo nie robi tego swoja mocą.
Z drugiej jednak strony nikt nie może powiedzieć „mam wystarczającą wiarę, mądrość, moralność”, żeby głosić. Wszyscy przecież jesteśmy grzesznikami i każdemu można coś zarzucić. Zatem nie doskonałość jest podstawą, ale powołanie przez Pana. Jedni są wybrani do tego, by całe życie głosili Ewangelię w sposób dosłowny (księża i zakonnicy), ale także innych. Na mocy chrztu wszyscy są powołani do bycia świadkami.
Odczuwamy chyba coraz wyraźniej, że w pewnych grupach księży już nie słuchają (a może nawet nie zechcą rozmawiać), ale wiernych świeckich jeszcze tak. Zatem odwagi, a jednocześnie roztropności. Pomyślmy o tych, którzy są zagubieni, wikłają się w przeróżne problemy, bo nie znają Pana Jezusa i Jego mocy płynącej z sakramentów. Kto powie im o Panu Jezusie? Kościół! Ale Kościół to wspólnota wierzących, a nie tylko wspomniane wyżej osoby duchowne.
Wybór należy do nas
Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony”. „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.
Mt 5, 37
Radykalne słowa. Pan Jezus mówi jasno: chrzest i wiara. To my (teolodzy?) zaczynamy rozważać różne przypadki. Namysł nad tym nie jest niczym złym, bo nasza wiara jest racjonalna i nie boi się pytań. Co innego jednak prowadzić namysł, a co innego rozmiękczać. Zobaczmy, czy nie czytamy Ewangelii już w rozmiękczony sposób: „to przesada”, „tego się nie da”, „mi już wystarczy”.
Pan Bóg po to przyszedł na ziemię i przemówił do nas w ludzki sposób, żebyśmy Jego słowa przyjęli, a nie łatwo się z nich zwalniali. Dzisiaj coraz częściej można usłyszeć babcie, które cierpią z tego powodu, że ich dzieci nie chcą chrzcić własnych dzieci (czyli wnuków). Wszystko w imię tego, że „jak dorosną, to wybiorą”. Można powiedzieć: przecież i tak sobie wybiorą wiarę jak dorosną. A czy nieochrzczenie nie jest wyborem? Czy to nie zakaz dostępu do wiary…?
Wybrani w zwyczajności
…Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.
W tego typu zdaniach wiele lat dopatrywałem się cudowności: wskrzeszeń, uzdrowień, spektakularnych nawróceń. To wszystko dzieje się, ale nie tylko takie są znaki potwierdzające obecność Pana w Kościele. Są przecież i tacy, którzy widząc cud i tak zostają niewierzącymi. Pan Jezus czynił cuda, żeby ludzie uwierzyli w Niego, a nie w cuda. Znaki są, ale osadzone w rzeczywistości, tej wokół nas. Trzeba tylko inaczej na nią patrzeć. To, że po bierzmowaniu ktoś włącza się do wspólnoty w parafii – to znak czy nie? Że w ogóle powstają nowe wspólnoty – znak czy nie? Że na katechezę szkolną uczeń wstaje o godz. 5.20 – znak czy nie? Gdyby nie było znaków – zwyczajnych, a jednocześnie tak niezwyczajnych – nie byłoby Kościoła.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
ks. Łukasz Gałązka – kapłan archidiecezji warszawskiej, dekanalny duszpasterz dzieci i młodzieży w dekanacie staromiejskim.
Czytaj więcej:
- Katolik w Gruzji jest odmieńcem. Co tam zobaczyłam?
- Róża wśród świętych. Rita i jej cierniowe życie
- Między śmiercią a zmartwychwstaniem Chrystusa