Wielki Post

Jałmużna - Postanowienie Wielkopostne #3

Odnoszę wrażenie, że w kontekście wielkopostnego postanowienia „modlitwa, post, jałmużna” wypełnieniu tego ostatniego elementu poświęca się najmniej uwagi i czasu. Jałmużna najczęściej jest czyniona w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jak podaje Słownik Języka Polskiego, jest to „datek ofiarowany ubogiemu, zapomoga”.

W parafiach organizuje się zbiórki dla potrzebujących, więc po mszy świętej wystarczy wrzucić trochę pieniędzy do puszki ministranta i praktykę wielkopostnej jałmużny mamy odhaczoną… I tutaj może pojawić się w naszym sercu niepewność. Czy to wszystko nie jest trochę za łatwe? Przychodzą mi do głowy słowa, które powiedział mi kiedyś pewien ksiądz podczas spowiedzi: „Rzeczy wartościowe rzadko kiedy są łatwe”.

Jałmużna — nasz wdowi grosz

Wartość tego, co dajemy, tkwi nie tylko w wartości samej darowizny, lecz również w wysiłku, który musimy włożyć. Łatwo jest oddać to, co nam zbywa. Trudniej jest poświęcić swój „wdowi grosz” – ofiarę, która, pomimo swej pozornej ważkości, naprawdę nas kosztuje. I która nie zawsze musi być pieniężna, dodam na wypadek, gdyby każdy z Was zaczął teraz obliczać, ile powinien dać na jałmużnę, żeby zabolało to jego portfel. Tak, są organizowane różnego rodzaju zbiórki dla potrzebujących i oczywiście warto w nich uczestniczyć. Istnieje jednak inna waluta, która ostatnimi czasy coraz bardziej zyskuje na wartości pomimo szalejącej inflacji.

Jest nią czas, bo mówiąc najprościej (i nieco ordynarnie), „czas to pieniądz”. A przemieniając tę niezgrabną gąsienicę frazesu w delikatniejszego motyla na kilkadziesiąt słów: czas to jeden z najpiękniejszych prezentów, jaki można komukolwiek ofiarować. Trudno mi wyobrazić sobie sytuację, w której poświęcenie komuś godziny lub dwóch nie byłoby czymś pozytywnym. Nawet jeżeli nie zawsze druga osoba to docenia. Czyż więc, w obecnych czasach, kiedy wszyscy są tak zajęci, a ludzi aktywnie uczestniczących w życiu Kościoła ubywa, poświęcenie tego czasu swojemu kościołowi, a poprzez to swojemu Kościołowi (pisanemu wielką literą), nie jest czymś cennym? Czy nie może to być również nasza jałmużna?

Jałmużna na miarę XXI wieku

Niepodważalnym atutem Kościoła jest to, że trwa on nieprzerwanie już od 2000 lat, a z nim również wiele pięknych praktyk. Jednak obecnie niektóre z nich, jak na przykład post od mięsa w piątki, nie zawsze przynoszą efekt, jaki wywoływały kilkaset lat temu, kiedy mięso było towarem luksusowym.

Zobacz też: Post – Postanowienie Wielkopostne #2

Może więc należałoby się również przyjrzeć jałmużnie. Kiedyś polegała ona na tym, że oddawało się coś, czego nie miało się w nadmiarze (pieniądze) na słuszny cel (dla ubogich ludzi). Teraz oczywiście ta forma jałmużny jest wciąż jak najbardziej słuszna, jednak warto też pomyśleć nad jej współczesnym ekwiwalentem. Obecnie tym, czym trudno jest się podzielić, jest czas. A oprócz potrzebujących ludzi jest również potrzebująca instytucja — Kościół, który cierpi z powodu odpływu wiernych.

Jak można czynić jałmużnę?

Istnieje wiele sposobów na ofiarowanie swojego czasu Kościołowi. Można zaangażować się w różne akcje dobroczynne prowadzone przez Caritas oraz inne organizacje charytatywne. Caritas przy parafii, oprócz pieniędzy i darów, potrzebuje również kogoś, kto spakuje paczki i je rozwiezie. Warto rozejrzeć się w okolicy i poszukać, gdzie potrzebni są wolontariusze. Z doświadczenia wiem, że zapotrzebowanie jest duże. Może w okolicy istnieją organizacje pomagające bezdomnym (na ul. Miodowej w Warszawie zawsze szukają ochotników do wydawania posiłków)? Może jest możliwość odwiedzenia starszych osób w najbliższym domu spokojnej starości albo dzieci w domu dziecka? Okazje do wolontariatu są liczniejsze, niż nam się wydaje.

Cegiełka w budowaniu wspólnoty

Miejscem, w którym szczególnie warto się zaangażować, jest nasza parafia. Odpowiedzialność, żeby pełnione tam nabożeństwa były pięknym i godnym przeżyciem, a wspólnota parafialna kwitła, nie leży tylko po stronie proboszcza. Służba liturgiczna, czytanie czytań i modlitwy wiernych, śpiewanie psalmu, zapewnianie oprawy muzycznej — wszystko to przyczynia się do tego, żeby msza święta wyglądała tak, jak wyglądać powinna. Można również zatroszczyć się o wygląd kościoła poprzez sprzątanie go, dekorowanie na uroczystości, odśnieżanie przykościelnego terenu, grabienie tam liści i koszenie trawy… Nie musimy nawet czekać, aż ksiądz proboszcz powie o jakiejś potrzebie. Możemy po prostu rozejrzeć się, zobaczyć, o co trzeba się zatroszczyć i sami wyjść z inicjatywą.

Poświęcanie swojego czasu na ewangelizację, na opowiadanie innym o Bogu i pokazywaniu im drogi do Niego jest kolejnym szczytnym celem. Można to robić na poziomie parafii poprzez angażowanie się w organizowanie spotkań dla wiernych szykujących się do przyjęcia różnych sakramentów, przygotowywanie nabożeństw różańcowych, drogi krzyżowej lub adoracji Najświętszego Sakramentu albo organizowanie spotkań dla dzieci, młodzieży czy małżeństw. Można to też robić na poziomie „ponadparafialnym”. Tu możliwości też jest bardzo wiele. Od organizowania konferencji na tematy związane z wiarą przez udzielanie się w katolickich mediach i wydarzeniach, po nawet prywatne rozmowy z osobami, które odeszły od Boga albo właśnie szukają do Niego drogi. Nawet jeżeli wydaje nam się, że niewiele możemy i marnujemy tylko czas, że nie ma żadnych efektów — warto! Czas poświęcony Bogu i ewangelizacji nigdy nie jest czasem straconym.

Błogosławiony Kardynał Stefan Wyszyński powiedział kiedyś: „Czas to miłość”. To właśnie jest sedno sprawy. Powinniśmy poświęcać nasz czas Kościołowi nie tylko po to, żeby wypełnić jakiś obowiązek, lecz również dlatego, że czas, który ofiarowujemy, jest miłością okazywaną naszej Matce — Kościołowi. Przez to także, naszym braciom i siostrom, a parafrazując świętego Pawła, bez miłości jesteśmy niczym.

Więcej o praktykach modlitwy, postu i jałmużny przeczytasz w innych artykułach z serii Postanowienie Wielkopostne na naszym portalu.

Newsletter

Raz w miesiącu: email z nowym numerem Siejmy