Praktycznie każdy, kto uczestniczył w jakichkolwiek kilkudniowych rekolekcjach wyjazdowych, zna uczucie trudności powrotu do codziennych obowiązków. Istotnie niełatwe jest zacieranie granicy między duchowością i życiową rutyną. Funkcjonowania tak, aby każdy dzień był nieustającą pochwałą Boga, uczy Święta Rodzina z Nazaretu.
Wszystko, co dzieje się na świecie, ma gdzieś swój początek. Wybitni ludzie i ich dzieła czy wielkie wydarzenia mają swoje korzenie w domowych ogniskach. To tam kształtują się cechy, ujawniają i rozwijają talenty, a także budują pierwsze relacje. Rodzina jest także tym pierwszym środowiskiem, które przekazuje wiarę i uczy życia nią na co dzień. Najważniejsza historia ludzkości również rozpoczęła się w betlejemskiej stajence, gdzie z chwilą narodzin Chrystusa powstała najcudowniejsza Święta Rodzina.
Życie to nie bajka
Choinka, dwanaście potraw, światełka i ciepło kominka tworzą najczęściej atmosferę Świąt Bożego Narodzenia. A jak przeżyła ten czas Święta Rodzina? Maryja i Józef wyruszyli z Nazaretu do Betlejem, aby wziąć udział w spisie powszechnym (por. Łk 2, 1-5). Te miasta dzieliła odległość ok. 150 km. Podróż prawdopodobnie zajmowała wówczas około tygodnia. Dla kobiety w ciąży musiał być to niezwykle trudny czas. Jest dzisiaj rzeczą niewyobrażalną, aby ciężarna kobieta pokonywała tak wymagającą drogę pieszo, czy jak mówi tradycja — na osiołku.
Wraz z końcem pierwszego wyzwania, pojawiło się kolejne. Jak mówi Ewangelia: Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2, 6-7). Dla młodej — zaledwie kilkunastoletniej — matki perspektywa porodu z dala od bliskich, a w dodatku w chlewie pośród zwierząt, musiała być niewyobrażalnym dramatem. Po bólach rodzenia nadeszła wielka radość ujrzenia i wzięcia w ramiona Boga w ludzkiej postaci. Kiedy można było przypuszczać, że wszystko zaczęło się układać i przyszedł czas na pokłony dla Mesjasza, sen Józefa zburzył spokój rodziny. Musieli uciekać do Egiptu (por. Mt 2, 13).
Święta rodzina uczy fiat
Kto nie marzy o spokojnym i szczęśliwym życiu bez trudności? Odpowiedź wydaje się oczywista. Ważniejsze jest jednak to, kto jest gotowy na szczęście wymagające poświęceń. Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, wystarczy obrać jasny cel — szczęście albo wygodę. W aktualnej rzeczywistości z wielu stron słychać głosy przekonujące człowieka o pierwszeństwie samorealizacji nad wieloma wartościami — również tymi ewangelicznymi. Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest także liczba rozbitych małżeństw i rodzin. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w latach 2005–2019 średnia orzekanych rozwodów wynosiła ok. 65 tys. (Sytuacja demograficzna Polski do 2020 roku. Zgony i umieralność). Tworzenie relacji opartej wyłącznie na własnym szczęściu — błędnie rozumianym jako brak przeciwności — jest budowaniem domu na piasku, który runie wraz z nadchodzącymi wichrami komplikacji (por. Mt 7, 24-27).
Najświętsza Maryja Panna ze św. Józefem już od początku swojej wspólnej drogi borykali się z licznymi przeciwnościami. W chwili, kiedy Oblubieniec Maryi dowiedział się, że jest ona w stanie błogosławionym, jego życie zupełnie się zawaliło. Na pewno wyobrażał je sobie inaczej. Odpowiedział jednak na Boże zaproszenie do opieki nad Jego Jednorodzonym Synem. Nastoletnia dziewczyna również musiała wyobrażać sobie swoją przyszłość w inny sposób. Święta Rodzina wskazuje przykład bezgranicznego poddania się woli Najwyższego, nawet kosztem własnego komfortu. Cena, jaką zapłacili, była wysoka. Stawka okazała się warta poświęcenia, a było nią wydanie na świat i otoczenie opieką Tego, który dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. Jeśli zaufanie człowieka Bogu jest czymś tak godnym podziwu, to jak niepojęte było oddanie się Boga w ręce człowieka i zdanie całkowicie na jego wolę?
Dni szarości
Codzienność każdego człowieka jest inna. Pewne jest tylko to, że przeplatają się w niej dni radości i szarości, uniesień i upadków. Każdy dąży do radości — i słusznie, bo póki istnieje taka możliwość, trzeba uciekać od cierpienia, ale nie za wszelką cenę. Nieraz przyjdą chwile, kiedy Bóg zaprosi do zaparcia się siebie i podjęcia krzyża dnia codziennego (por. Łk 9, 23). Ciężko będzie wtedy ujrzeć Jego oblicze pośród rutyny i nużących obowiązków, bo On w tych chwilach idzie za nami. Trzyma drugi koniec krzyża, aby było nam łatwiej. Oddaj kontrolę nad swoim życiem jak Święta Rodzina, a nie będziesz żałował…
Zapraszamy do lektury grudniowego (2022) numeru naszego e-magazynu: SIEJMY