Wdzięczność – recepta na szczęście
Narzekanie mamy opanowane do perfekcji. Potrafimy nim rozpocząć rozmowę, podtrzymać ją i zakończyć. Wystarczy iskra: pogodowa, wspólnotowa albo polityczna – i już się kręci karuzela komentarzy. W takiej atmosferze wdzięczność brzmi jak coś nienaturalnego, jak język obcy, którego dopiero trzeba się nauczyć. A jednak to właśnie ona (cicha, pokorna, pozornie niepozorna) ma moc uzdrowienia serca i przemiany wspólnoty bardziej niż najbardziej porywające rekolekcje.
„Dziękuję” od święta
Ostatnie nasze zakonne wydarzenie – jubileusze życia zakonnego – stało się dla mnie czymś więcej niż tylko świętowaniem. Uświadomiło mi, jak bardzo brakuje nam wdzięczności na co dzień. Nie tej odświętnej, oficjalnej, wpisanej w kalendarz uroczystości. Chodzi o tę prozaiczną, codzienną, czasem cichą wdzięczność, która potrafi rozświetlić nawet zwykły dzień.
Z jaką łatwością przechodzimy w tryb narzekania! To „nie takie”, tamto „powinno być inaczej”, ktoś „znowu coś zrobił nie tak”. Narzekanie nie wymaga wysiłku. Jest jak zjazd z góry – wystarczy się puścić, a człowiek nabiera prędkości. Wdzięczność natomiast jest podchodzeniem pod górę. Trzeba się zatrzymać, nabrać świadomości, zobaczyć dobro – a to już wymaga pewnej dyscypliny serca.
Święty Paweł przypomina nam: „Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie, w każdym położeniu dziękujcie” (1 Tes 5, 16-18). Trzy słowa-klucze ucznia Jezusa: radość, modlitwa i dziękczynienie. Łatwo je wypowiedzieć, trudniej uczynić treścią życia. A jednak to właśnie one tworzą duchowy klimat człowieka, który idzie za Chrystusem.
Antidotum na gorycz
Człowiek zgorzkniały nie przyciąga, ale odstrasza. Gorycz zatruwa patrzenie na rzeczywistość, zabiera nadzieję, a w konsekwencji oddala nas od innych. A przecież nic tak nie umacnia relacji, jak wdzięczność właśnie. Ile razy budzi we mnie podziw osoba starsza, która – choć zmaga się z chorobą – zachowuje pogodne usposobienie, potrafi żartować, dziękować, zauważać dobro. Taka postawa jest żywym komentarzem do Ewangelii.
Wdzięczność ma wpływ nie tylko na ducha, ale i na ciało. Człowiek wdzięczny żyje lżej. Nie dlatego, że ma mniej problemów, ale dlatego, że umie je przepuścić przez pryzmat zaufania: „to też jest dar, może trudny, ale jednak dar”.
Saper zazdrości
Zazdrość rodzi się z porównywania: „jemu się powodzi lepiej”, „ona ma więcej talentów niż ja”. Święty Franciszek nie bał się nazwać rzeczy po imieniu: „Ktokolwiek zazdrości bratu swemu dobra… dopuszcza się bluźnierstwa”. Dlaczego aż tak mocno? Bo zazdrość to sprzeciw wobec Boga, który rozdziela dary według swojej mądrości. To jakby powiedzieć: „Panie, źle mnie stworzyłeś”.
Franciszek, zapytany kiedyś o ideał brata mniejszego, nie podał jednego wzorca – zaczął wyliczać konkretne cnoty swoich braci. Widział dobro, które Bóg złożył w każdym z nich. I zamiast porównywania – dziękował.
Zazdrość działa jak mina ukryta tuż pod powierzchnią relacji – niby nic się nie dzieje, wszystko wygląda spokojnie, ale wystarczy, że ktoś obok zostanie pochwalony, otrzyma zadanie, którego nam nie powierzono, albo zwyczajnie dobrze sobie radzi… i już słyszymy cichy zapłon w sercu. Franciszek z Asyżu wiedział, jak niebezpieczna to mieszanka. Dlatego proponuje nam metodę sapera: wdzięczność. To ona rozbraja porównywanie się i uczy cieszyć się dobrem brata, tak jakby było naszym własnym.
Bracia z darami i bracia trudni
„Pan dał mi braci” – te słowa z Testamentu św. Franciszka brzmią pięknie, ale kryje się w nich również realizm. Pan dał mi braci dobrych i trudnych. Tych, którzy podnoszą mnie na duchu, i tych, którzy wystawiają moją cierpliwość na próbę. Ale każdy z nich jest jak kamień szlifierski – nie zawsze wygodny, ale konieczny, by moje serce zostało ukształtowane do miłości.
Wdzięczność to nie jest naiwne udawanie, że wszystko jest idealne. To spojrzenie głębsze: dostrzegam trud, ale jeszcze bardziej chcę dostrzec dar.
Codzienna „Pieśń słoneczna”
Może właśnie tego potrzebujemy – tworzyć własną „Pieśń słoneczną”. Nie tylko za słońce i wodę i ogień, ale też za ludzi, których Bóg postawił obok: za ich radości i talenty oraz za ich słabości. Nasz mały, codzienny poligon życia nie jest przeszkodą w dziękczynieniu – jest jego najlepszą scenerią.
Wdzięczność nie zmienia rzeczywistości. Zmienia nas. A wtedy rzeczywistość zaczyna wyglądać inaczej.
