Opinie

Równonoc jesienna: obraz duszy, w której ścierają się światło i cień

Równonoc jesienna to moment w roku, kiedy długość dnia i nocy jest niemal taka sama. Jasności ubywa, a ciemności przybywa dokładnie tyle, aby spotkały się na równi. To jednak nie tylko coroczne astronomiczne zjawisko. To doskonały moment, aby zastanowić się, czy i w naszym życiu duchowym symbolicznie nie jesteśmy czasem w podobnej sytuacji.

Na północnej półkuli naszej planety Słońce przechodzi właśnie przez punkt Wagi. Następuje astronomiczna inauguracja jesieni. Równonoc jesienna przypadająca na 22 października 2025 r. rozpoczyna stały cykl, w którym dzień stopniowo zaczyna ustępować nocy. Dziś są one niemal dokładnie równe.

Równowaga dobra i zła?

Wszyscy zgodzimy się chyba, że równowaga jest w życiu stanem, do którego warto dążyć. Wszelka przesada bądź niedobór są zwykle społecznie i kulturowo nieakceptowalne. Instynktownie pragniemy umiaru – trochę ciepła, trochę zimna, trochę deszczu, trochę słońca. Czy jednak możemy mówić o równowadze światła i ciemności? Szczególnie w wymiarze symbolicznym – o równowadze dobra i zła w naszym życiu?

W tradycji chrześcijańskiej światło zawsze symbolizowało Boga, prawdę i życie. Z kolei ciemność oznaczała grzech, niewiedzę i śmierć. Moment, w którym doświadczamy tej swoistej „równowagi” jasności i ciemności, dobra i zła (niczym w pogańskim znaku Jin Jang), nie może być więc traktowany jako stan pożądany i idealny. Nie jest to również żaden rodzaj umiarkowania. Już św. Augustyn w swoich pismach, a następnie św. Tomasz z Akwinu w słynnej Sumie Teologicznej pisał, że zło jest brakiem dobra. Nie jest więc równoważnym dobru bytem, który może powodować jakąkolwiek harmonię naszego życia.

Pozorna „równowaga”

Równonoc jesienna to symboliczny czas w roku, który może nam powiedzieć o dwóch niezwykle ważnych prawdach duchowych dotyczących proporcji dobra i zła w naszym życiu.

Po pierwsze równowaga światła i ciemności, dobra i zła, zawsze będzie oznaczać pewien brak. Pomyślmy, czy życie wypełnione tym, co dobre i piękne TYLKO w połowie, będzie naprawdę dla nas stanem satysfakcjonującym? Czy raczej to, co w nim dobre zawsze będzie w cieniu zła i ciemności, które przecież stanowi jego taką samą część? Nie chodzi tu o przysłowiowe patrzenie optymistyczne na szklankę, która jest do połowy pełna bądź pesymistyczne mówienie, że jest ona od połowy pusta. Mówimy bowiem o życiu, w którym połowa naszego postępowania i codzienności jest wypełniona grzechem. To dość realistyczne spojrzenie.

Chrześcijańskie patrzenie na tę sprawę nie zakłada, że ewentualne dobre uczynki, które równocześnie wypełniamy, w jakiś sposób neutralizują towarzyszącą nam stale ciemność. Już stara mądrość ludowa piętnowała taką postawę, co widzimy w zachowanym do dziś powiedzeniu, że ktoś w swoim postępowaniu daje „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”. Możemy więc obudzić się w takim punkcie naszego życia, w którym akceptujemy jakąś znaczną część zła w sobie i swoim postępowaniu. Dla „równowagi” doszukujemy się z kolei najróżniejszego dobra, które przecież czynimy w różnych sytuacjach. Na koniec jednak nasze życie przepełnione jest „moralnością” pełną hipokryzji, która towarzyszyła tytułowej bohaterce dramatu Gabrieli Zapolskiej („Moralność pani Dulskiej”). Czy o taką równowagę nam chodziło?

Druga sprawa – zauważmy, że po jesiennej równonocy, ciemność zaczyna stopniowo górować nad jasnością. To właśnie od tego momentu w roku dni ustępują nocy, która pojawia się o godzinie, o której jeszcze nie tak dawno świeciło słońce. Równowaga dobra i zła w naszym życiu nie może więc być pożądanym stanem również dlatego, że zło nie jest bierne. Tu znowuż przychodzi nam z pomocą staropolskie (a nawet starosłowiańskie) powiedzenie: „Licho nie śpi”. Jeśli nic z nim nie robimy, jeśli je akceptujemy w naszym życiu – zwłaszcza w tak znacznym zakresie – to stopniowo to zło zabiera nam coraz więcej jasności, dobra i piękna, które było dotychczas obecne w naszym życiu.

W istocie więc „równowaga” dobra i zła będzie zawsze pozorna. Gdy pozwalamy w swoim życiu na grzech, tłumacząc go równoczesnym wypełnianiem dobrych uczynków, czy nawet byciem pobożnym katolikiem, to prędzej czy później weźmie on nad nami górę. Nie będzie mowy o żadnej równowadze. Dokładnie tak, jak podczas jesiennej równonocy, która jest tylko krótkim momentem w roku, a po którym ciemność zabiera nam kolejne minuty dnia.

Nikt nie jest doskonały

Każdy z nas ma skłonność do grzechu. Za Katechizmem Kościoła Katolickiego (par. 405) można powiedzieć, że na skutek grzechu pierworodnego nasza natura nie jest co prawda całkowicie zepsuta, ale jest jednak zraniona w swoich siłach, poddana niewiedzy, cierpieniu i władzy śmierci oraz właśnie skłonna do grzechu. Nigdy więc nie będzie tak, że całe nasze życie będzie przepełnione jasnością, dobrem, prawdą i pięknem. Ważne jest jednak to, abyśmy mieli świadomość naszej grzeszności, ale równocześnie starali się nie patrzeć na grzech jako na stały (niemalże właśnie równoważny) element naszego życia, z którym nic nie możemy zrobić.    

Świadomość własnej niedoskonałości nie oznacza, że godzimy się na zło. Wiele spraw w naszym życiu wymaga czasu, przestrzeni i nieustannej pracy nad sobą. Będzie tak do końca naszego ziemskiego życia. Równocześnie nie możemy być też zbyt pewni siebie. Nasz świat jest pełen osób, którym wydaje się, że uczynili w swoim życiu tyle dobra i są już na takim poziomie pobożności, że temat ten w żaden sposób ich nie dotyczy. Pamiętajmy jednak przed czym przestrzegał nas św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian (1 Kor 10, 12) – „Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł.” 

Równonoc jesienna to doskonały moment do podjęcia refleksji nad tym swoistym napięciem dobra i zła, którego czasem wielu z nas doświadcza w swoim życiu. Mając świadomość swojej grzeszności i zła, które wydarzyło się w naszym życiu, a które coraz bardziej zaczyna nas ogarniać, zawsze pamiętajmy jednak o wszechmocy i miłości naszego Stwórcy. Pan Bóg jest większy od nawet największych słabości i ciemności. Swoją miłością i jasnością wypełni każdy brak, który mamy w swoim życiu. Bo jak mówi Psalm 139:

Jeśli powiem: „Niech więc mnie ciemność zasłoni
i noc mnie otoczy jak światło”,
To nawet mrok nie będzie dla Ciebie ciemny,
a noc jak dzień będzie jasna,
bo mrok jest dla Ciebie jak światło.

Założyciel Siejmy. Zawodowo - adwokat w Warszawie. Poszukujący woli Bożej.

Moje artykuły »

Newsletter

Raz w miesiącu: email z nowym numerem Siejmy