Św. Franciszek uczy wolności bez złudzeń
Dziś słowo „wolność” pojawia się wszędzie – w reklamach, na billboardach, w polityce. Wolność kupowania, wolność wyboru, wolność decydowania. A jednak, im więcej się o niej mówi, tym bardziej czujemy się uwiązani. Święty Franciszek z Asyżu miał odwagę zrobić coś, co do dziś brzmi prowokacyjnie: wyrzekł się wszystkiego, by być wolnym naprawdę.
Być wolnym od oczekiwań
Żyjemy w ciągłej presji społecznej, od dziecka jesteśmy wciskani w życie zasługujące. Bo przecież trzeba odpowiednio myśleć, odpowiednio się zachowywać, odpowiednio postępować. I moglibyśmy powiedzieć – no i co w tym złego, przecież mamy pewien z góry określony wzorzec społeczny, do którego już się trochę przyzwyczailiśmy. Tylko problem zaczyna się, gdy nasze życie jest ukierunkowane tylko i wyłącznie na wypełnianiu tych obowiązków.
A co jeśli coś się nie uda, jeśli podwinie się nam noga? Jeśli coś nie tak poszło w szkole i muszę powtarzać klasę, ale studia, które powinny trwać 5 lat trwały 7? Jeśli układamy swoje życie tylko w perspektywie wypełniania oczekiwań innych, to każde niepowodzenie będziemy odczytywać jako porażkę. Co więcej – każdy moment w życiu, gdy będziemy chcieli postępować w inny sposób, niż chcieliby to ludzie z naszego otoczenia, będzie generował w nas poczucie winy.
Względem Franciszka też przecież były oczekiwania, syn kupca – przejmie interes. Czy tak się stało? Wiemy, że nie. Wiemy, że niespełnienie oczekiwań stało się przyczyną jego odrzucenia. Ale dla Franciszka nie była to porażka, wręcz przeciwnie. Wybór, który podjął był jego zwycięstwem. To nie było młodzieńcze pragnienie, ale Głos, który kazał mu iść w konkretnym kierunku, Głos, który kazał mu podjąć ryzyko. Wiedział, że są w życiu ważniejsze rzeczy niż kierowanie się oczekiwaniami innych, wiedział, że najwięcej da mu relacja z Bogiem, której oddał się zupełnie. Bez względu na to, co ludzie o nim pomyślą.
Wolność od posiadania
Jest w nas naturalna wola posiadania, dążenia do polepszenia swojego bytu. I oczywiście, nie ma w tym nic złego. „«Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1, 28b) – mówi Pismo. Mamy czynić sobie poddaną, użyte tu hebrajskie słowo to כָּבַשׁ (kavash) dosłownie znaczy „podeptać, ujarzmić, podporządkować”, ale czy to oznacza, że zupełnie mamy zapominać kto jest dawcą? Że tak, otrzymaliśmy i tak posiadamy, ale to zawsze łączy się z dawcą. Więc kluczem jest pamiętać, że to nie posiadanie czyni nas panami, ale to Bóg daje nam w posiadanie. A to jest diametralna różnica. Bo jeśli skupimy się tylko na tym, że mamy, to zupełnie zapominamy, że to pozostaje darem.
Franciszek to doskonale rozumiał. Przecież z ubóstwa, a właściwie braku własności uczynił towarzyszkę swojego życia. Nie dopuszczał, by cokolwiek materialnego choćby miało szanse stać się dla niego ważniejsze niż Dawca. Do tego stopnia, że nawet umiera nagi, by nic nie posiadać na tym świecie dla posiadania wszystkiego w życiu wiecznym.
Czy to oznacza, że każdy z nas ma zrzec się wszystkiego? Byłoby to trudne i pewnie nierealne. Chodzi o wolność – nie bardziej chcieć niż nie chcieć. Nie widzieć w rzeczach materialnych sensu swojego istnienia, źródła swojego szczęścia. Ale przez to co posiadamy chwalić Dawce.
Wolność do relacji
Franciszek nie był pustelnikiem, nie zamknął się ze swoim sposobem życia wśród gór. Nie zgromadził też w koło siebie braci po to, żeby go uwielbiali i tylko pochwalali go za to, co robi. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie, w traktacie o radości doskonałej tak czytamy: „A gdy ja znowu nalegam, odpowiada: Wynoś się; ty jesteś [człowiek] prosty i niewykształcony. Jesteś teraz zupełnie zbyteczny. Jest nas tylu i takich, że nie potrzebujemy ciebie”. Ale Franciszek pozostał w tym zupełnie wolny. Gdyby budował Zakon tyko na wzajemnych relacjach, to nie pisałby na koniec tegoż traktatu: „Powiadam ci: jeśli zachowam cierpliwość i nie rozgniewam się, na tym polega prawdziwa radość i prawdziwa cnota, i zbawienie duszy”.
Spotykał w swoim życiu różnych ludzi, z różnych warstw społecznych – kardynałów, biskupów, papieży, a nawet z sułtana Malika al-Kamelem, ale także ludzi prostych, trędowatych, odrzuconych i dla każdego z nich był bratem. Jak pisze św. Jakub w swoim liście „Bracia moi, niech wiara wasza w Pana naszego Jezusa Chrystusa uwielbionego nie ma względu na osoby” – tak właśnie żył św. Franciszek, wiedząc, że wszyscy jesteśmy synami jednego Ojca.
Wolność zakorzeniona w Bogu
Franciszek był wolny, bo jego wolność była zakorzeniona w Bogu, zawsze widział więcej. Nie był buntownikiem dla zasady, nie był anarchistą odrzucającym system, czy wojującym z Kościołem ideologiem. On wszedł w największy wymiar posłuszeństwa – w bycie dzieckiem Boga.
Franciszek nas wciąż zachwyca, ale czy jesteśmy w stanie osiągnąć podobny wymiar wolności jak On? Próbujemy, ale wciąż jesteśmy daleko. Wciąż są w nas podziały i utarczki. Wciąż „zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: «Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa». Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?”(1Kor 1, 11b-13). Wciąż nam daleko do ideału. Czy jest w nas wolność, którą miał Franciszek?
Naszym problemem jest to, że wciąż patrzymy po ludzku, wciąż przeliczamy, co nam się opłaca, a co nie. Z kim warto rozmawiać, a kogo warto unikać, albo co gorsze – przed kim warto przestrzegać, bo przecież „ja wiem najlepiej, ja się znam na ludziach”. Jeśli tak jest, to wciąż nie jesteśmy wolni. Wolni od siebie, od swoich przekonań, wciąż to, co nami kieruje to poczucie nieomylności. To wciąż dalekie od wolności w Bogu.
Wolność, której nie kupisz
Łatwo wpaść w pułapkę, że gdybym miał nielimitowany dostęp do pieniędzy, to byłbym prawdziwie wolny. Gdyby było mnie tylko stać na wszystko, to nie musiałbym się już niczym przejmować. Franciszek dziś, w czasach konsumpcjonizmu pokazuje, że prawdziwa wolność nie podlega kalkulacji i wyliczeniom ekonomicznym. Był wolny, żeby kochać bez przeliczeń, przebaczać bez żalu i iść tam, gdzie inni się bali. Taka wolność nie jest na sprzedaż, nie da się jej zdobyć reklamą ani pieniędzmi. To wolność