W 2005 roku, kiedy cały świat opłakiwał śmierć wielkiego papieża Jana Pawła II, kard. Joseph Ratzinger stanął przed wyzwaniem wypełnienia pustki po tak wielkim człowieku. Papież Benedykt XVI był zupełnie inny od swojego poprzednika — i bardzo dobrze, bo każdy następca św. Piotra wnosi do Kościoła Chrystusowego zupełnie nowe tchnienie świeżości. Nie inaczej było w przypadku jego pontyfikatu.
Oczy całego świata po raz pierwszy zwróciły się w jego stronę 19 kwietnia 2005 roku, kiedy z okna watykańskiego rozległo się radosne „Annuntio vobis gaudium magnum! Habemus Papam!” (łac. Oznajmiam wam radość wielką: mamy Papieża!). Tuż po tych słowach padło nazwisko nowego 265. biskupa Rzymu — kard. Josepha Ratzingera. Nie było to wielkim zaskoczeniem. Już wcześniej wyróżniał się przecież jako jeden z czołowych teologów chrześcijaństwa. Pełnił także funkcje prefekta Kongregacji Nauki Wiary oraz dziekana Kolegium Kardynalskiego.
Benedykt XVI — człowiek nauki
Opinią wybitnego naukowca i teologa Joseph Ratzinger cieszył się już podczas obrad Soboru Watykańskiego II, w którym brał udział jako doradca abp Kolonii. Jego działalność naukowa skupiała się przede wszystkim na zagłębianiu się w teologię dogmatyczną, czyli główną gałąź teologii, zajmującą się kwestią prawd wiary. W swoim 95-letnim życiu napisał liczne prace naukowe, a także książki. W Polsce szczególnie znana jest jedna z nich — Jezus z Nazaretu. Pontyfikat papieża z Niemiec zaowocował również trzema encyklikami (Deus caritas est, Spe salvi, Caritas in veritate) oraz adhortacją apostolską (Sacramentum Caritatis).
Uwielbiał Mozarta
Papież Benedykt XVI mówił: „Sztuka, jeśli jest wyrazem wiary, bądź autentycznych ludzkich poszukiwań, jest w stanie poruszyć struny ludzkiego serca, pomaga nam wykroczyć poza to, co widzialne i w ten sposób zbliża nas do Boga”. Każdego dnia starał się wielbić Chrystusa, kontemplując sztukę. Szczególnie upodobał sobie muzykę Mozarta. Nie ograniczał się także do samego słuchania muzyki, lecz wykorzystywał dany mu przez Boga talent. Jedną z jego największych pasji była gra na pianinie, przy którym spędzał niemałą część swojego czasu. W 2015 roku wskazał trzy źródła, z których rodzi się muzyka. Pierwszym z nich jest doświadczenie miłości, otwierające nowe perspektywy rzeczywistości. Drugim doświadczenie smutku, związane z dotknięciem śmiercią i bólem. Trzecim zaś jest doświadczenie wiary — tego, co Boże.
Zobacz też: Święta Rodzina — wzór pięknej codzienności
Wrócił do Domu Ojca
Podczas homilii na krakowskich Błoniach, w czasie pielgrzymki do Polski w 2006 roku, Benedykt XVI rozważał słowa z Dziejów Apostolskich: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo?” (Dz 1, 11). Zadał wtedy to pytanie nie tylko sobie, ale również zgromadzonym tam wiernym. Poruszył kluczowy dla człowieka temat celu ludzkiego życia, wskazując na Niebo — dom Ojca. „Jesteśmy wezwani, by stojąc na ziemi, wpatrywać się w niebo — kierować uwagę, myśl i serce w stronę niepojętej tajemnicy Boga. By patrzeć w kierunku rzeczywistości Bożej, do której od stworzenia powołany jest człowiek. W niej kryje się ostateczny sens naszego życia” – mówił papież. Niech to przesłanie skierowane do naszego narodu pozostanie żywym testamentem papieża Benedykta XVI, który każdego dnia będziemy starali się wypełniać naszym życiem. On właśnie osiągnął cel swojej wędrówki.
Zapraszamy do lektury grudniowego (2022) numeru naszego e-magazynu: SIEJMY