Adwent

Bóg nie powołał nas do nerwowej bieganiny - IV Niedziela Adwentu

Nie zostaliśmy stworzeni do życia w pędzie. Bóg nie powołał nas do nerwowej bieganiny. On pozwala się poznać i odkryć na swoich warunkach, w modlitwie i ciszy. Tak odczytała obecność Gabriela Maryja, tak również odczytała wizytę Maryi Elżbieta.

Ewangelia (Łk 1, 39-45)

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w ziemi Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.

Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana».

Rozważanie

Powoli, nie spiesz się!

„W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry.” Czy ja się śpieszę? Dokąd się śpieszę? Z jakiego powodu się śpieszę? Śpieszę się od zawsze czy tylko chwilowo, bo zamykam projekt? A jak już się spieszę, to czy motywem mojego pośpiechu jest miłość?

Ks. Twardowski napisał niezapomniane słowa: „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”. Czy mąż po pracy śpieszy się do domu, żeby przytulić żonę? Czy w ogóle jeszcze małżonkowie z nastoletnim stażem się przytulają? Czy ksiądz po swoich obowiązkach szkolnych, kancelaryjnych śpieszy się, żeby w końcu przyklęknąć przez tabernakulum i z głębokim oddechem powiedzieć: „Dobrze, że jesteś Panie Jezu”? Pewne małżeństwo mówiło mi ostatnio: „Wyprowadziliśmy się z Warszawy na wieś. Tutaj czas płynie inaczej, wolniej i… sprzyja rodzeniu dzieci”. Uśmiechnęli się. Cieszą się już dwójką pociech. Chcą żyć dla siebie, ze sobą, tworzyć rodzinę. 

Śpieszy się już młodzież. Zawsze próbuję ich „wyhamować”, bo gdy wspominam moją młodość (rozumianą aż do skończenia pierwszych studiów), przypominam sobie, że – o ile dobrze pamiętam – zegarek kupiłem dopiero na trzecim roku studiów. A jak wiemy „szczęśliwi czasu nie mierzą”. Dla mnie młodość to beztroska, radość, czas na półtoragodzinne wracanie ze szkoły okrężną drogą do domu. Chciało się nam ze sobą gadać. Były treningi piłki nożnej, SKS-y w szkole. Obecna młodzież za wcześnie wchodzi w „dorosło-pędzące” życie. 

Bóg nie powołał nas do nerwowej bieganiny. Święty papież, Jan XXIII, zapisał w swoich notatkach: „Tylko dzisiaj sporządzę szczegółowy plan dnia. Może nawet nie wypełnię go dokładnie, ale zredaguję. Będę się strzegł dwóch nieszczęść: pośpiechu i niezdecydowania”. 

Ucieszmy się z tego, co jest dobre!

Maryja poszła do Elżbiety z co najmniej dwóch powodów. 

Po pierwsze: dowiedziała się od archanioła Gabriela o Bożej interwencji, wręcz cudzie (zważywszy na podeszły wiek) w życiu jej ciotki Elżbiety. Ona sama doświadczyła tego samego. Idzie, by podzielić się radością, posłuchać o Bożym działaniu, chce własnymi oczyma patrzeć na znaki Boże. Ona tego potrzebuje! Czy mam takie osoby w swoim otoczeniu, do których mogę zadzwonić i powiedzieć o pięknej homilii, którą usłyszałem w swoim kościele? Mam z kim podzielić się radością wiary? Do ilu osób w moim telefonie mogę wysłać SMS-a „pomódl się za mnie”?

Po drugie: idzie służyć. Pokorna Służebnica Pana nie służy tylko Bogu. Tak to już jest, że jak ktoś służy Bogu, to służy i człowiekowi. Ale nie chodzi o to, żeby pomagać innym i samemu żyć w utrapieniu, w nieustannej męce, żałować wrzucanych 20 zł, ale żeby być dla innych z radością. Ucieszmy się z tego, co jest dobre! Naszą rodziną, miłością, której doświadczamy, bliskością tych, którzy są wokół. A jeżeli jest coś złego, to próbujmy to zmieniać, zawsze zaczynając od siebie, już dzisiaj, nie czekając na lepszy dzień.

Wzmocnić wiarę i przekuć ją w prawdziwą relację

Druga część Ewangelii wydaje się… taka baśniowa. „Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała”.

Czasami z takiego poziomu zaczynam rozważanie Słowa Bożego. A może tak myślimy, bo i nas dotknął ten coraz szerzej odczuwany negatywny fenomen nieudolności odczuwania Boga. Może i dla nas słowa o Duchu Świętym, który napełnia drugą osobę, wydają się nierealne? Trzeba postawić sobie pytanie: czy Duch Święty (jeszcze) działa czy (już) nie?

W niedzielnym wyznaniu wiary mówimy o nim: Ożywiciel. I być może mimo ciemności na zewnątrz i wewnątrz stwierdzamy z pewnością wiary: On działa. To On porusza księdza na modlitwie, by powiedział te, a nie inne słowa w homilii, a potem Jego słowami porusza innych, choć nigdy nie tłamsząc indywidualnej wolności.

Słowa Maryi poruszają, bo jest napełniona Duchem Świętym. W Jej słowach jest Jego moc, dlatego w Elżbiecie wszystko zaczyna się „gotować”. Dzieciątko się porusza, a ona sama prorokuje. „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?”. Maryja jest pełna Ducha Świętego, bo uwierzyła. „Błogosławiona jest, która uwierzyła”. I dochodzimy do momentu, który żywotnie nas interesuje, tzn. jak wzmocnić wiarę? Jak przekuć ją w relację?

Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie

Nikt z nas nie może znaleźć Boga inaczej, jak tylko wychodząc Mu naprzeciw. Co znaczy „wyjść” i gdzie mamy „wyjść”? Mamy wyjść z zadowolenia z samych siebie różnych uwiązań, a wejść w skrytość Boga. Mojżesz wchodził na górę i wchodził w chmurę, aby tam znaleźć Boga. Eliasz długo wędrował, by wejść do jaskini, a i wtedy odwracał się, gdy przechodził Bóg. Pasterze wyszli z pastwiska i przyszli zobaczyć Dzieciątko – Skrytego Boga. Bóg pozwala się poznać i odkryć na swoich warunkach – w modlitwie i ciszy, a nie w kategoriach liczbowych, ilościowych, czysto rozumowych. Tak odczytała obecność Gabriela Maryja, tak odczytała wizytę Maryi Elżbieta.

Dobiega końca liturgiczny Adwent, ale oby nie zakończyła się w nas postawa adwentowa, tzn. czujności oczekiwania, nasłuchiwania Boga, który przychodzi w skrytości i milczeniu. Mamy być ludźmi adwentu, tzn. uznać, że granica między „przed Chrystusem” i „po Chrystusie” nie jest do narysowania na mapie i osi czasu, ale przechodzi przez nasze serce. Jeśli żyjemy z egoizmu, samolubstwa, w pośpiechu donikąd, to wciąż jesteśmy „przed Chrystusem”. Patrząc jednak na Maryję i Elżbietę, która rozpoznaje w Niej Matkę Boga, chcemy żyć nie „przed Chrystusem”, a nawet nie „po Chrystusie”, ale przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie jak mówi liturgia Mszy św.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

ks. Łukasz Gałązka
kapłan archidiecezji warszawskiej, duszpasterz akademicki w kościele św. Anny na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie

Seria: Niedzielny Komentarz Adwentowy 2024

Bóg nie powołał nas do nerwowej bieganiny – IV Niedziela Adwentu

Czytaj więcej:

Newsletter

Raz w miesiącu: email z nowym numerem Siejmy